Zapraszam do zakładki "Zwiastun" i proszę o komentarze :*
Właśnie
rozpoczynał się mój pierwszy dzień w pracy. Po wczorajszym zachowaniu Marc`a
jego rodzice byli wyraźnie zażenowani, gdyż przepraszali mnie za to chyba pięć
razy. Ja sama długo też nie mogłam sie otrząsnąć po tym zajściu, ale musiałam
skupić się na tym, co mówi do mnie pani Catalina. Pokazała mi cały dom, łącznie
z ogródkiem, który był... ogromny. Wychodząc z tarasu, przed oczami od razu
rozciągał się wielki basen z błękitną wodą. Wokół niego ułożony był parkiet z
drewnianych, jasno-brązowych desek, na którym stały beżowe leżaki. Kawałek
dalej widać było boisko do kosza oraz do siatkówki- automatycznie poszukałam
wzrokiem murawy do piłki nożnej, ale o dziwo nie zauważyłam. W domu było
mnóstwo pokoi sypialnych, gościnnych, łazienek i toalet, a każde pomieszczenie
wyglądało lepiej od poprzedniego. Jednym słowem, dom był śliczny.
Wstałam
o 7 rano, chociaż nie miałam określonych godzin pracy. Wolałam jednak szybciej
się ze wszystkim uporać, żeby mieć czas dla siebie. Był początek lata więc
temperatury na polu były wręcz kosmiczne. Ubrałam krótkie spodenki , bluzkę na
ramiączkach, na głowie zawiązałam niechlujnego koka i ruszyłam w stronę kuchni.
Kiedy weszłam do pomieszczenia, zastałam dość dziwny widok. Jakaś dziewczyna,
ze słuchawkami w uszach, tańczyła przy blacie i kroiła warzywa. Wydawało się,
że jest całkiem obeznana w tym, co robi i nie czuła żadnej krępacji. Dopiero po
chwili zauważyła mnie i zaczęła uważnie się przyglądać. W pomieszczeniu
zapanowała cisza, która stawała się trochę niezręczna, więc postanowiłam się
odezwać.
-
Uhm, hej - odchrząknęłam - jestem Maresol i dzisiaj zaczynam tutaj pracę -
przedstawiłam sie, podczas gdy dziewczyna nadal lustrowała mnie wzrokiem.
-
Cześć. Jestem Rosita, ale większość osób mówi do mnie Ros - wyciągnęła do mnie
rękę, a kiedy ją uścisnęłam, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Fajny
tatuaż - dodała. Zerknęłam na widniejący na moim nadgarstku napis "Forever
young", który był wybrykiem nastolatki buntującej się przeciwko rodzicom,
ale mimo wszystko nie żałowałam, że go zrobiłam. Dopiero po chwili zauważyłam,
ze na jej nadgarstku widnieje dokładnie taki sam napis, z tym że wykonany inną
czcionką. Obie na siebie spojrzałyśmy i zaśmiałyśmy się.
-
Twój też jest całkiem niczego sobie - odparłam nadal się uśmiechając.
-
Nie jesteś jedną z tych dziewczyn, które chcą tu pracować tylko po to, aby
dostać się do Bartry prawda? - jej mina spoważniała, a mnie kompletnie
zaskoczyło to pytanie. Że niby kobiety są zdolne do takiego płaszczenia się
tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę faceta, który cierpi na przerost
ambicji nad treścią? No nieźle.
-
Niee, zdecydowanie nie. Mam poważniejsze powody... o wiele poważniejsze - moją
głowę znów zajęły myśli dotyczące mojego taty, ale szybko je od siebie
odgoniłam, żeby się tu nie rozkleić.
-
Tak też myślałam. Od razu jak na ciebie spojrzałam, nie wyglądałaś mi na pustą
idiotkę - jej, dzięki. To chyba był komplement tak? Pomyślałam i zachichotałam.
- Przepraszam- zaśmiała się znów, kiedy zauważyła jak zabrzmiały jej słowa. -
Po prostu zazwyczaj przychodzą tu dziewczyny, które chcą mu tylko wskoczyć do
łóżka, a później są wielce zdziwione, że Marc nie wiąże z nimi większych
nadziei.
-
W takim razie ty również nie chcesz podbić serca, a raczej łóżka, pana
przystojnego? - zapytałam unosząc jedną brew do góry.
-
Jego serce podbiłam już bardzo dawno, a on moje - odparła, a ja przestałam
cokolwiek rozumieć. - Jestem jego kuzynką, ale traktujemy się jak rodzeństwo.
Praktycznie całe życie spędziliśmy razem - wyjaśniła, a ja poczułam ulgę?
Cholera, nie.
***
Sprzątania
było więcej niż mi się na początku wydawało. Może i z wierzchu nie było widać
bałaganu, ale szafki były zawalone czym popadnie, półki pełne kurzu, a o
pokojach gościnnych już nie wspomnę. No, ale co się dziwić skoro, jak
powiedziała Ros, większość dziewczyn przychodziła tu tylko po to, żeby wskoczyć
piłkarzowi do łóżka, a o sprzątaniu to raczej nie myślały. Odkąd wstałam minęło
już kilka godzin, a ja nie jestem nawet w połowie. Siedziałam właśnie na
podłodze w jednym z pokoi i wycierałam z
kurzów wszystkie figurki i ozdoby, kiedy zauważyłam jak otwierają się drzwi. Po
chwili stanął w nich Marc ubrany w strój sportowy, a torbę miał przewieszoną
przez ramię. Na mój widok dziwnie szeroko się uśmiechnął, ale w tym momencie
nie zastanawiałam się nad powodem, bo wyglądał jak milion dolarów. Granatowe
dresy z logo klubu seksownie opinały jego umięśnione uda, różowa koszulka od
kompletu idealnie pasowała do jego czekoladowej opalenizny, a oczy i uśmiech
mogłyby rozjaśnić każdy mrok. Zorientowałam
sie, że znów trochę za długo na niego patrzę, dlatego spuściłam wzrok na dół i
zapewne czerwieniąc się, wróciłam do poprzedniej czynności. Nie wiedziałam co
mam powiedzieć, więc czekałam aż to on się odezwie, bo skoro tu przyszedł to
pewnie ma jakiś powód.
-
Ja wychodzę na trening, a Ros prosiła żebyś zeszła na dół, bo nie ma z kim
wypić kawy - odezwał się w końcu, a ja spojrzałam na niego i powiedziałam ciche
"okej". Byłam pewna, że Marc już poszedł, więc gdy usłyszałam kolejne
słowa, lekko podskoczyłam ze strachu.
-
Wyglądasz jak Kopciuszek - roześmiał się, a ja poczułam się jakby ktoś właśnie
kopnął mnie w brzuch. Sprzątanie czyjegoś domu nie było moim marzeniem, jednak
nie miałam wyjścia. Nie wszyscy mają tak idealne życie jak on i nie wszyscy
mogą żyć beztrosko i wydawać pieniądze na co im się podoba. Swoje myśli
zostawiłam dla siebie, a jemu posłałam fałszywy uśmiech, którego nie dało się
nie rozszyfrować.
-
Nie musisz teraz tego wszystkiego robić. Jest już 16, a ty cały czas sprzątasz -
jego kolejne słowa sprawiły, że dla świętego spokoju wstałam z podłogi i
ruszyłam w stronę drzwi.
-
Czyż nie od tego był właśnie Kopciuszek? - wyrzuciłam z siebie jadowitym tonem,
kiedy mijałam go w przejściu. Może i nie powinnam się tak wobec niego
zachowywać, bo, jakby nie było, jest moim pracodawcą, a zwolnienie byłoby mi
bardzo nie na rękę, ale nie mogłam się powstrzymać. Kilka kroków dalej poczułam
jego ręce na swoich biodrach.
-
Daj spokój, nie chciałem żeby to tak zabrzmiało - przeprosił i spojrzał na mnie
wzrokiem, który był tak przeszywający, że przez chwilę się zawahałam i nie
wiedziałam co mam zrobić.
-
Nieważne... - zrzuciłam jego dłonie z
mojego ciała i odwróciwszy się na pięcie, zeszłam schodami na dół.
Ros
stała przy blacie i kończyła przygotowywać mrożoną kawę z lodami waniliowymi.
Na zewnątrz było niesamowicie gorąco, więc był to jeden z napoi, które
przywrócą człowieka do życia.
-
O jesteś już - zauważyła i schowała opakowanie lodów do zamrażarki. - Chodź,
wypijemy na tarasie ok?
-
Jasne, czemu nie - uśmiechnęłam się i poszłam za nią.
Usiadłyśmy
na krzesłach przy niedużym stoliku. Przed nami lśniła błękitna woda w basenie,
a rozłożony parasol chronił nas przed palącym słońcem. Trochę rozumiem te
wszystkie dziewczyny, które tak bardzo chciały spotykać się z Bartrą. Wygoda,
luksus, pieniądze- wszystko na wyciągnięcie ręki... Ale nie wiem czy byłabym w
stanie zadowolić się tymi rzeczami, gdyby pakiet nie obejmował uczuć. O Marcu
wiem w sumie tyle co nic, ale patrząc na to z boku, jego życie też nie jest
takie kolorowe jakby się wydawało. Nigdy nie ma pewności, która dziewczyna chce
z nim być dla niego, a która tylko dla pieniędzy. Tak samo ludzie, którzy chcą
się z nim zaprzyjaźnić. Będąc piłkarzem, sławną osobą, ciężko jest komukolwiek
zaufać. W każdym razie dużo ciężej niż będąc tak przeciętną osobą jak ja.
-Nad czym się tak zastanawiasz? - dopiero
teraz zauważyłam, że dziewczyna przygląda się mi już jakiś czas, a mnie
kompletnie pochłonęły własne myśli.
-Hm, nad niczym konkretnym - wzięłam szklankę
ze stolika i upiłam łyk kawy. - Ciekawi mnie, jak to jest być kimś takim jak
twój kuzyn. Wiesz... jak to jest być kimś o kim świat nie zapomni. Kibice jego
klubu przez lata będą wspominać to, jak grał... No i przede wszystkim jak to jest mieć
wszystko na zawołanie - przy ostatnim zdaniu się zaśmiałam i znów zanurzyłam
usta w napoju.
-
Taak, a w jego przypadku, zwłaszcza kobiety - zawtórowała mi Ros, ale po chwili
spoważniała. - Sol, ja wiem co ty sobie o nim myślisz, ale on wcale nie jest
taki, jak o nim piszą. To znaczy robi głupie rzeczy, ale wcale nie jest z nich
dumny. Wydaje mi się, że ta cała popularność trochę go przybiła, a zwłaszcza
to, że ludzie nie widzą już w nim Marc`a tylko sławnego piłkarza, grającego w
najlepszym klubie na świecie. Ciężko jest przy każdej nowo poznanej osobie
uważać na to, żeby nie powiedzieć za dużo...
Tymi
słowami dziewczyna potwierdziła moje własne przemyślenia. Co z tego, że pewnie
sam nie wie ile ma kart kredytowych w portfelu, jeśli praktycznie nie ma życia
prywatnego, nie mówiąc już o osobach, którym naprawdę ufa. Chyba trochę zbyt
pochopnie go oceniłam... Może wcale nie jest taki zły?
-
Sol? - ponownie usłyszałam jej głos, a wyraz twarzy dziewczyny mówił mi, że
wpadła na jakiś pomysł. Popatrzyłam na nią pytająco. - Masz tutaj strój
kąpielowy?
Po
15 minutach, obie przebrane w bikini, byłyśmy już w basenie. Jedyne czego
żałuję, to że nie wpadłyśmy to wcześniej. W taką pogodę był to pomysł idealny.
Mimo upału, woda była chłodna i pozwalała odetchnąć od kosmicznych temperatur.
-
Dziewczyno, czy ty w ogóle coś jesz? - zapytała patrząc na mnie krzywo, a ja
wybuchłam głośnym śmiechem.
-
Jeszcze zobaczysz jak lodówka będzie pustoszeć w zawrotnym tempie. A
najszybciej będą znikać produkty, które mają w sobie chociaż trochę czekolady -
o tak. Cała prawda o mnie w dwóch zdaniach. To, że jestem szczupła to raczej
zasługa mojej przemiany materii i tego, że czasami lubię pobiegać czy
poćwiczyć, ale jedzenia to ja sobie nigdy nie odmawiam.
-
Zazdroszczę. Ja to pewnie już bym wyglądała jak szafa trzydrzwiowa - obie się
roześmiałyśmy z jej słów. Mimo, że dopiero co się poznałyśmy, to strasznie ją
polubiłam.
Przez
kolejną godzinę rozmawiałyśmy trochę o tatuażach, a trochę o tym co sprawiło,
że jesteśmy tu, gdzie właśnie jesteśmy. Opowiedziałam jej o swojej mamie i
tacie, a ona nie ukrywała, że była ciekawa co zmusiło mnie do podjęcia takiej pracy.
Ros pracuje u Marc`a głównie dlatego, że jej rodzice nigdy się nią nie
przejmowali, dlatego wpadła w nieciekawe towarzystwo i zawaliła szkołę. Teraz
trochę tego żałuje, ale nie ukrywa, że lubi swoją pracę, bo zawsze uwielbiała
gotować. Ogólnie to doszłyśmy do wniosku, że nasze życiowe przygody w
niektórych momentach są bardzo podobne.
Resztę
czasu spędziłyśmy śmiejąc się i
opowiadając o różnych wspomnieniach z dzieciństwa. W końcu jednak
stwierdziłyśmy, że musimy wrócić do obowiązków. Wyszłyśmy z basenu śmiejąc się z tego, że
kiedy Marc był mały powiedział, że zostanie księdzem, bo dziewczyny są
"bleee". Hm, no to dość ciekawe, jak z wiekiem człowiekowi zmienia
się spojrzenie na świat...
Właśnie
wchodziłyśmy do domu, kiedy na naszej drodze stanął jakiś mężczyzna. Całkiem
młody i całkiem przystojny, muszę dodać. Spojrzałam na Ros, i dostrzegłam jej
zaróżowione policzki. Coś mi się wydaje, że ta dwójka się zna. I to dość
dobrze, bo z kolei on nie mógł odwrócić wzroku od jej, bądź co bądź, prawie nagiego
ciała.
-
Sergi? A co... co ty tu robisz? - chwilową ciszę przerwał zdenerwowany głos
dziewczyny. Chłopak, jakby wyrwany z transu, najpierw spojrzał na nią, a
następnie skierował wzrok na mnie. - Ah, przepraszam. Sol, to jest Sergi
Roberto, przyjaciel Marca z klubu, Sergi, poznaj Maresol, która teraz tu
pracuje - przedstawiła nas, a my podaliśmy sobie ręce w towarzystwie cichego
"hej".
-
Więc... co się stało? - Rosita ponowiła swoje pytanie, a piłkarz zrobił
zrezygnowaną minę i głośno westchnął.
-
Przywiozłem Marc`a... Znowu zamiast przyjść na trening, poszedł się napić. Nie
chce nic mówić, ale trener chyba już stracił cierpliwość - pokręcił głową, a na
twarzy Ros malował się ogromny smutek.
-
Nie mam już do niego siły... - pokręciła
głową i wskazała na drzwi, abyśmy weszli do środka. - Gdzie on jest?- zapytała.
-
Na górze. Nie martw się, bo zdążyłem go zabrać zanim upił się do
nieprzytomności. Podejrzewam, że wypił dwa, trzy piwa, ale mimo wszystko
opuścił kolejny trening, a Enrique nie będzie tego tolerował.
-
Dziękuję Ci Sergi. Znowu... Nie wiem jak mogę się odwdzięczyć... - Ros była wyraźnie wdzięczna chłopakowi, więc
podejrzewam, że taka sytuacja nie zdarzyła się pierwszy raz.
-
Daj spokój, przecież to nie Twoja wina, ale... Może dałabyś się zaprosić na
spacer? Niedaleko otworzyli nowy bar mleczny, a ja mam ochotę na zimnego
shake`a. Co ty na to? - Bingo! Tak jak myślałam. Coś się między tą dwójką
dzieje, a przy najbliższej okazji mam zamiar wypytać o to brunetkę.
-
Bardzo dziękuję za zaproszenie, ale chyba muszę zająć się Bartrą... Znając
mojego kuzyna, za chwilę uderzy mu coś do głowy i znowu będą z nim kłopoty -
pokręciła głową ze zrezygnowaniem, ale ja wpadłam na doskonały pomysł.
-
Spokojnie możesz iść, a ja go przypilnuję - uśmiechnęłam się szeroko, a gdy
dziewczyna miała zamiar zaprotestować, przerwałam jej, mówiąc, że nie ma nic do
gadania.
-
Skoro jesteś tego pewna, to okej... Lecę się przebrać - obdarzyła piłkarza
szerokim uśmiechem, który on odwzajemnił i pobiegła do pokoju.
Po
15 minutach wróciła ubrana w białe rurki sięgające do kostek i w miętową
koszulę ze złotymi dodatkami. Teraz jestem pewna, że Roberto nie jest jej
obojętny, bo nie stroiłaby się tak bez powodu. Uśmiechnęłam się pod nosem,
widząc jak mężczyzna lustruje ją wzrokiem.
-
Jesteś pewna... - znowu zaczynała swoje, więc kolejny raz jej przerwałam.
-
Tak, tak. Jestem pewna, idźcie już - zaśmialiśmy się i po chwili zamykałam już
za nimi drzwi.
Odwróciłam
się na pięcie i zobaczyłam Bartrę opierającego się o ścianę i lustrującego mnie
wzrokiem. Fakt, że nadal byłam w stroju kąpielowym sprawił, że miałam ochotę
zakryć się chociażby obrazem wiszącym po mojej prawej stronie. Na dodatek, on
był w samych spodenkach, co akurat było całkiem fajne, bo zdążyłam już polubić
jego sześciopak.
-
Więc teraz będziesz jeszcze moją opiekunką, hm? - zapytał z lekkim grymasem i
poszedł w stronę tarasu.
-
Skoro zachowujesz się jak dziecko, to chyba się nie dziwisz? - to, że nie
powinnam tego mówić na głos, uświadomiłam sobie w momencie, gdy gwałtownie się
zatrzymał i popatrzył na mnie z dziwnym błyskiem w oczach.
Zanim zdążyłam zarejestrować to, co się
dzieje, Marc przerzucił mnie przez swoje ramie i skierował się do ogrodu.
Piszczałam, krzyczałam, kopałam nogami i biłam pięściami w jego plecy, prosząc
żeby mnie zostawił, ale on nie reagował. Zatrzymał się dopiero gdy dostrzegłam,
że stoi przy basenie. Postawił mnie na nogi, ale nadal obejmował mocno w pasie,
przyciskając moje plecy do swojego torsu.
-
Marc, nawet sobie nie żartuj. Puść mnie natychmiast! Piłeś, utopisz nas! -
panikowałam i próbowałam na wszystkie sposoby wydostać się z jego stalowego
uścisku. Jego jedyną reakcją na moje poczynania był śmiech.
-
Tylko troszkę... A poza tym, to dobrze wiesz, że dzieci nigdy nie robią tego, o
co proszą je dorośli - po tych słowach czułam jak oboje spadamy i po chwili
byłam już cała zanurzona pod wodą.
Przez
to, że nie zdążyłam nabrać powietrza przed upadkiem, teraz usiłowałam jak
najszybciej wydostać się na powierzchnię. Machając rękami, wyczułam ramiona
piłkarza, na których się wsparłam, a on, chwyciwszy mnie w pasie, pomógł mi
utrzymać równowagę. Ciarki przeszły przez moje ciało, kiedy poczułam jego dotyk
na mojej nagiej skórze. Wzięłam gwałtowny
oddech i przetarłam twarz dłońmi, a kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam
roześmianą twarz Bartry. Mimo początkowej złości, teraz cała ta sytuacja wydała
mi się całkiem zabawna, więc również parsknęłam śmiechem. Odsunęłam się trochę
do tyłu i ochlapałam go wodą.
-
Jesteś nienormalny - zachichotałam i odwróciwszy się, szłam w stronę drabinki.
Zdążyłam
zrobić zaledwie dwa kroki, kiedy poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nogę, a ja
kolejny raz wylądowałam pod wodą. Zabije go. Przysięgam. Wynurzyłam się i kiedy
do moich uszu dotarł śmiech piłkarza, chęć mordu odeszła, ale mimo wszystko nie
zamierzałam puścić mu tego płazem. Popatrzyłam na niego przymrużonymi oczami i
zaczęłam chlapać wodą. Korzystając z tego, że odwrócił się do mnie tyłem,
szybko podeszłam i wskoczywszy mu na plecy, zaczęłam go topić. Chciałam go
jeszcze trochę potrzymać pod wodą, ale on jakimś cudem zdołał uszczypnąć mnie w
pośladek. Pisnęłam zszokowana i zeskoczyłam z jego pleców, a on ponownie
zaniósł się głośnym śmiechem. Podszedł do mnie szybko i chwyciwszy w pasie,
przeniósł do brzegu tak, że opierałam się plecami o ścianę basenu.
-
Powinieneś się leczyć, wiesz? - uśmiechnęłam się szeroko, choć sama nie
wiedziałam dlaczego nagle zachowujemy się tak, jakbyśmy znali się od lat.
-
Ta, kiedyś już to słyszałem - poruszył brwiami i chwytając za mój nadgarstek,
uniósł go do góry i zaczął przyglądać się widniejącemu tam tatuażowi - masz
tego więcej? - zapytał i zaczął uważnie lustrować mnie wzrokiem. Trochę zbyt
uważnie, bo poczułam się jakbym nagle stała przed nim zupełnie naga.
-
Nie. Mam tylko jeden, ale planuję zrobić kolejny - odpowiedziałam zgodnie z
prawdą, co wyraźnie zaciekawiło Marc`a.
-
Jaki? I gdzie? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem, a ja wywróciłam oczami.
-
Tam, gdzie nigdy nie będziesz mógł go zobaczyć - powiedziałam patrząc mu prosto
w oczy, w których zagościł szok. O tak! 1:0 dla mnie. Wsparłam się na rękach i
podskoczywszy do góry, usiadłam na panelach i wyszłam z basenu, zostawiając
oniemiałego piłkarza samego.
Witam raz jeszcze :DRozdział trzeci, ale nie jestem z niego do końca zadowolona. Pisałam go już dawno, ale pamiętam, że miałam z nim największy problem. Nie tyle z końcówką, co z początkiem. Poprawiałam go kilka razy, nawet raz zaczynałam pisać od nowa, a co z tego wyszło oceńcie Wy :DJak już niektórzy wiedzą, pojawił się zwiastun do mojego opowiadania. Bardzo zachęcam do obejrzenia w poprzednim poście, albo w zakładce "Zwiastun"Tradycyjnie proszę również o KOMENTARZE i udział w ANKIECIE.Włączona jest już możliwość komentowania z Anonima (fajnie, jabyście się wtedy podpisywały :*) oraz nie ma już weryfikacji obrazkowej kochane lenie :*I trochę prywaty :DCampeones, Campeones!To, co wczoraj się u mnie działo... oh, jej. Emocje, nerwy, stres. Wszystko naraz. Ale najwięcej było we mnie wiary. Tata powiedział "Karolina, 10 lat temu Juve był dzisiejszą Barceloną, a Włosi są jak Niemcy- walczą do końca". ale ja i tak nie dopuszczałam do siebie myśli, że Barca może przegrać. Zawsze wierzę w moją drużynę i zawsze wierzę w najlepszych piłkarzy na świecie.Mecz był cudny, może poza trochę brzydką grą niektórych piłkarzy z Juventusu (Vidal, Pogba), ale ogólnie, obie drużyny pokazały, że zasłużyły na finał.No i tradycyjnie, muszę to powiedzieć... Kocham Neymara. Absolutnie, całkowicie, nieodwracalnie zakochałam się w tym człowieku <3
Złoty chłopak z tego naszego Bartry, prawda? I ten uśmiech!
Najwspanialsi *.*
PS. Kto jest na tyle inteligentny, że poszedł opalać się na największym słońcu i w dodatku posmarował się przyspieszaczem? Tak! To ja! Nie polecam...
To chyba tyle. Uszanowanko dziubaski i do następnego! :*
No tak, chłopaki się cieszą mają z czego.
OdpowiedzUsuńCałkiem fajny rozdział. Mysle ze znajomosc z Rosie sprawi ze bohaterka nie bedzie sama ze swoimi problemami i obawami o ojca. Znajomosc z Bartra tez sie rozwija ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
para-siempre-fcb.blogspot.com
te-quiero-para-siempre.blogspot.com
Fajna ta Ros :D
OdpowiedzUsuńZnajomość głównych bohateròw sie rozwija....
Czekam na nn
wielki-powrot-narnii.blogspot.com
Będzie króciutko, bo już naprawdę muszę się wziąć do nauki (dzięki za komentarz u mnie, przy okazji - odpowiedziałam na niego).
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Historia nabiera tempa i nie mogę się doczekać co będzie dalej.
A jeśli chodzi o LM... BARCELONA. Szczególnie nie śledzę meczów, ale piłka nożna to jedyny sport, który lubię, a Barcelona to zespół, do którego mam słabość. Także... <3
Widzę że Maresol zaprzyjaźniła się z Rositą nawet miały podobne życie,to się nie dziwie,że się zaprzyjaźniły.
OdpowiedzUsuńTaa tu chce sprzątać aa ten jej przeszkadza bezczelny ! :D
Myślę,że coś między nimi będzie,coś się kroi :D
I Barca to królowie,wiadomo że królowie są tylko jedni!
Barca Pany !:D
Rozdział boski. Znajomości się rozwijają, nic tylko czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam! 😙😘
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podobał ten rozdział! Jak poprzednie miały w sobie odrobinę smutku (rodzice Maresol, jej sytuacja finansowa), tak ten był pełen pozytywów. Cieszę się, że Sol zaprzyjaźniła się z Rositą - kuzynka Bartry wydaje się być naprawdę miła i czuję, że będą się dobrze dogadywać. :)
OdpowiedzUsuńSytuacja z Marc'iem! *.* Miałam uśmiech, jak czytałam końcówkę, a raczej od momentu pojawienia się Bartry trochę podpitego, gdy Ros już poszła. Podobało mi się, chcę takich scen więcej, więcej, więcej! :D
Z niecierpliwością czekam na rozwój akcji i ZNACZNIE zwiększoną ilość scen z Bartrą, bo strasznie mi się spodobał ten łobuzerski piłkarz. :D
Pozdrawiam! :) :*
echh, żeby tak do mnie podszedł Bartra, w samych kąpielówkach, albo i bez :p przerzucił przez ramię... no dobra, koniec marzeń :D początek ciekawy, końcówka przyprawia o dreszcze ale też powoduje szeroki uśmiech, jednak... zły Marcu - wracaj, chociaż czasami :D / zaczytana
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzialik kochana! :)) ^^ Ojej, coraz bardziej wkręcam się w to opowiadanko! :D *.* Zazdroszczę ogromnie Sol pracy! Jest jak marzenie, w koło przystojni, napakowani piłkarze... Eh! Cieszę się, że poznała nową osobę, coś czuję, że Rosita to przemiła oraz interesująca osoby! :)) Dodatkowo jej pokrewieństwo... Też tak chcę! xD ^^ Widzę również, że tatuaż głównej bohaterki robi coraz większą furorę! Hehe, może kiedyś pokaże Marcowi ten sekretny? ;)) Kto wie... :D
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci kochana potoku weny i pozdrawiam serdecznie! <3
Szlakk czemu to jest takie genialne? ;00; Niesamowite Czekam z NIECIERPLIWOŚCIĄ na next ^^
OdpowiedzUsuńWpadłam, przeczytałam, a teraz zamierzam napisać komentarz! ;)
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim bardzo miło czytało mi się to opowiadanie ze względu na postać Marca. Sama kibicuję FCB (choć nie tak jak jeszcze rok-dwa temu) i przyjemnie mi było czytać o tych znanych mi (nieosobiście;D) osobach. Poruszyłaś tutaj bardzo ważny problem - niepewności co do przyjaciół i ukochanych będąc sławną osobą. To rzeczywiście musi być trudne związać się z kimś i zaufać, bo nigdy nie wiadomo czy ta osoba jest szczera. No i czy zostanie gdy nagle powinie się noga?
Ciekawa jestem dlaczego Marc pije. Co takiego dzieje się w jego życiu, że zwala treningi będąc gwiazdą światowego formatu? Na takim poziomie trzeba ciągle na siebie uważać, a on zachowuje się ja kompletny idiota zamieniając piłkę na piwo. Chyba cierpi z jakiegoś powodu... tylko jakiego?
Podoba mi się to jak przedstawiasz postacie i przede wszystkim to jak piszesz. Cudownie czytało mi się rozdział, słowa dopierasz tak, że czytanie jest przyjemnością i wcale nie czuje się długości rozdziału. Byłam smutna, że już się zakończyły i jestem na bieżąco, bo naprawdę zaciekawiłaś mnie tą historią! Ciekawa też jestem kiedy Marc i Maresol (fajne imię;D) się do siebie zbliżą. Mam nadzieję, że nie za szybko, bo wtedy całe emocje związane z tym wątkiem za szybko ulecą;D A zaczyna się naprawdę fajnie;)
Pozdrawiam! ;*
A jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie. Zareklamowałam się w spamie;)
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Przeczytałam komentarz wyżej i dzięki niemu przypomniało mi się co JA tak naprawdę chciałabym napisać :D :D
OdpowiedzUsuńKurde,mi też podoba się Twój styl pisania.. Każda autorka posiada własny,to zależy od umiejętności,osobowości i przede wszystkim kreatywności. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział,bo robi się gorąco :D
Zaglądam tutaj codziennie,by sprawdzić czy cos dodałaś :*
P.S serio fajne to imie :D
P.S 2 dodaj szybko bo jestem ciekawa co bedzie dalej :D
P.S czekam! <3
Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńNiedługo :)
UsuńCzy tylko mi się wydaje, że Maresol tak jakoś za szybko zadomowiła się u Bartry? Najpierw ten tatuaż, taki sam jak u Ros, ta ich rozmowa jakby znały się już od dawna, później ta kąpiel z Macem... jak dla mnie to trochę naciągane. Jeszcze niedawno Maresol tak dramatyzowała, bo będzie musiała u niego mieszkać, a później wszystko idzie tak gładko i sielankowo... Szczerze mówiąc to już bym wolała, żeby się pokłócili, w wyniku czego on chciałby zaciągnąć ją do łóżka, czy coś... Rozumiem, że to ma być romans, ale póki co jest nudno. Jeszcze parę rozdziałów przede mną także nie skazuję tego opowiadania na porażkę, ale chciałabym, żeby wydarzyło się coś, co by dodało temu pazura. Sama rozumiesz, bo słodkich romansów jest na pęczki a liczy się coś, co tylko ty potrafisz przedstawić! Na przykład to, jak ja sobie przerzucił przez ramię i wrzucił do basenu... Ja bym się z nim kłóciła, a ona się cieszy i nie potrafi się na niego gniewać. Ale ok, nie narzekam, lecę, to może uda mi się jeszcze jeden skomentować!
OdpowiedzUsuń