czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział czwarty.



Kolejny dzień zaczął się nadzwyczaj dobrze. Wstałam, umyłam się, ubrałam i zeszłam do kuchni, gdzie jak zwykle siedziała już Ros z gotowym śniadaniem i kawą. Zanim jeszcze mnie zauważyła, widziałam jak uśmiecha się pod nosem sama do siebie. Śmiem twierdzić, że ma to coś wspólnego z całkiem przystojnym blondynem, który nas wczoraj odwiedził. 

                - Jak tam wczorajsza randka? - zapytałam biorąc tosta z talerzyka postawionego na stole. Blondynka odwróciła się w moją stronę i zgromiła wzrokiem na co się roześmiałam.
                - To nie była żadna randka... Po prostu przyjacielskie spotkanie - zaprzeczyła, chociaż zapewne sama w to nie wierzyła. Widziałam, że jest zawstydzona, dlatego też postanowiłam ją trochę pomęczyć. Poza tym hej, serio jestem ciekawa co między nimi jest.
                - Jaaasneee...  Dziewczyno, kogo ty próbujesz oszukać? Przecież on od ciebie wzroku oderwać nie mógł i uwierz mi, nie patrzył na ciebie jak na przyjaciółkę - kiedy tylko skończyłam to zdanie, widziałam jak próbowała ukryć uśmiech, który za wszelką cenę chciał się wydostać na jej twarz. W końcu dała za wygraną i parsknęła śmiechem, a ja razem z nią. - Wiedziałam! Mów mi tu wszystko!

                Usiadłam na krześle, a Ros zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Upiłam łyk kawy i z uśmiechem czekałam, aż mi wszystko opowie.
                - Więc... No Sergi... Oh, no dobra, podoba mi się i to bardzo, ale... - zrobiła pauzę. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem, dając jej równocześnie do zrozumienia, że ma kontynuować, bo chcę wiedzieć wszystko. Dziewczyna wywróciła oczami i po chwili mówiła dalej. - On jest podobny do Marca. Wiesz, imprezy, dziewczyny... Może nie w tym stopniu, co mój kuzyn, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Jest piłkarzem i gra w najlepszym klubie świata, jest młody, przystojny a jego kariera dopiero się zaczyna. Może mieć każdą, więc nawet gdyby był mną zainteresowany, to nie na długo... - słuchałam jej i sama nie wierzyłam w to, co ona mówi. To znaczy może i miała trochę racji, bo nie znałam przecież Roberto tak jak ona, ale mimo wszystko nie wydawało mi się żeby było tak jak mówi blondynka.
                - Ros.. Ja cię rozumiem, ale uwierz mi, że widziałam jak on na ciebie patrzył. Było w tym coś niezwykłego i możesz się śmiać, ale takie gesty mówią najwięcej o człowieku. Nie będę cię do niczego namawiać, bo to nie jest moja sprawa, ale myślę, że trochę źle go oceniasz - uśmiechnęłam się do niej znacząco i zabrałam za dokończenie mojego śniadania.
                - Witam panie - nagle za moim uchem rozległ się dźwięczny głos Bartry. Spojrzałam na blondynkę, której mina momentalnie się zmieniła, a jej, przedtem, rozmarzone oczy mogły w tym momencie zabijać.
                - Zejdź mi z oczu człowieku - odburknęła Ros. Widać, że była na niego bardzo zła i w sumie to jej się ani trochę nie dziwię. Martwiła się o niego, a on niczym się nie przejmował.
                - Ojej, kuzyneczko nie bądź taka - podszedł do niej i całując ją w policzek, sięgnął ręką po tosta znajdującego się na moim talerzu. Zgromiłam go wzrokiem, a on uśmiechnął się udając niewinnego.
                - Nie będę jeżeli pójdziesz w końcu po rozum do głowy - z ust Marc`a wyszło głośne westchnięcie, a ja wstałam od stolika, aby odnieść talerzyk i kubek do zlewu.
                - Przecież nic takiego się nie stało, Sol świetnie mnie pilnowała - gdy usłyszałam ostatnie słowa, gwałtownie odwróciłam się w jego stronę. Chciałam coś powiedzieć, zaprzeczyć, ale sama nie wiedziałam jak, więc tylko poruszałam ustami jak ryba wyjęta z wody.
                - Sol? Co tu się wczoraj działo? - blondynka patrzyła na mnie badawczym wzrokiem, a ja nadal nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego słowa. Patrzyłam to na nią, to na zbliżającego się do mnie chłopaka i zapewne robiłam z siebie kompletną idiotkę.
                - Nic, wzięliśmy tylko wspólną kąpiel, prawda kopciuszku? - ocknęłam się dopiero, kiedy nasze twarze dzieliły centymetry, a jego oczy intensywnie wpatrywały się w moje.
                - Co?! Nie! - krzyknęłam odpychając go od siebie, a on popatrzył na mnie wzrokiem typu "czyżby...?" - Znaczy tak, ale to było w basenie! - popatrzyłam na Ros, która zaczęła chichotać.
                - To dlatego tak bardzo chciałaś, żebym szła z Roberto! - blondynka w ogóle nie słuchała moich tłumaczeń i specjalnie jeszcze bardziej chciała mnie pogrążyć, no dzięki! Wiedziałam, że z jej strony to tylko żarty, ale czułam się bardzo niekomfortowo.
                - Skarbie, następnym razem nie musisz uciekać się do takich metod. Jeżeli chcesz ze mną zostać sam na sam, wystarczy powiedzieć - zniżony głos piłkarza i jego 'seksowne' poruszanie brwiami, sprawiło, ze sama zaczęłam się śmiać.
                - Nie jesteście normalni               - powiedziałam kręcąc głową, na co oni oboje też się uśmiechnęli. - A ty, piłkarzyku, nie powinieneś przypadkiem iść na trening? - spytałam unosząc jedną brew do góry.
                - Na twoje szczęście, powinienem, ale za tego 'piłkarzyka' zemszczę się później - uraczając mnie jeszcze groźnym spojrzeniem, wyszedł z kuchni, wziął torbę i po chwili usłyszałyśmy trzaśnięcie drzwiami.
                Pokręciłam głową i zabrałam się za wkładanie naczyń do zmywarki.
                - Sol? - ciszę przerwał głos Rosity. Odwróciłam się w jej stronę, dając znak, żeby mówiła o co chodzi - Czy Sergi patrzył wczoraj na mnie tak, jak Marc dzisiaj na ciebie? -  na te słowa mało nie upuściłam trzymanego w ręce talerza. "Że co proszę?!"
                - Nie rozumiem... O czym ty mówisz? - wyjąkałam, śmiejąc się nerwowo.
                 - Ojj kochanie, myślę, że doskonale wiesz o czym mówię - uśmiechnęła się szeroko - może i na początku nie byłaś zainteresowana moim kuzynem, ale przyznaj, ze coś się zmieniło - podeszła bliżej mnie, a ja zamknęłam zmywarkę i oparłszy się o blat, wytarłam ręce do ściereczki.
                - Ros, to że z nim rozmawiam nie oznacza jeszcze, że coś do niego czuje...
                - W takim razie, może powiesz mi co tu się wczoraj działo? - widziałam w jej oczach tą ciekawość, która mało z niej nie wypływała, a uśmiech na twarzy mówił wszystko. Chyba nie mam wyjścia...

***
                - ... i jak widzisz, nic się nie działo - zakończyłam swoją opowieść o wczorajszych wydarzeniach, a na twarzy blondynki pojawiła się odrobina zawodu. - A teraz, pozwól, że w końcu zacznę wykonywać swoje obowiązki - uśmiechnęłam się i poszłam na górę.

                Weszłam do pomieszczenia, którym okazała się być łazienka. Po rozrzuconych ubraniach i męskich kosmetykach, domyśliłam się, że to łazienka Marc`a. W powietrzu unosił się zapach całkiem ładnych perfum wymieszany ze świeżym powietrzem wpadającym przez uchylone okno. Zabrałam się za zbieranie ubrań i porządkowanie reszty rzeczy porozrzucanych gdzie popadnie. Podniosłam klubową koszulkę Marc`a z jego nazwiskiem i numerem 15 na plecach. Stanęłam przed lustrem i przyłożyłam ją do swojego ciała. Uśmiechnęłam się do siebie i pokręciłam głową z własnej głupoty. Ostatnio doszłam do wniosku, że chętnie wybrałabym się na mecz. Kiedyś, będąc dzieckiem, często oglądałam piłkę nożną z tatą, ale później wiele rzeczy uległo zmianie. Zawsze podobało mi się to, jak kibice skandowali imię zawodnika, który właśnie strzelił gola, albo jak okrzykami wspierali swoje drużyny. Chciałabym zobaczyć to wszystko z bliska... Może na magicznym Camp Nou? Tak, zaczerpnęłam kilka informacji na temat mojego "pracodawcy" i muszę przyznać, że spodobało mi się to, co przeczytałam na jego temat.  Poza tymi wszystkimi wybrykami, okazało się, że zdolny z niego piłkarz. Trochę mi głupio, ale nie podejrzewałam go o to, że może zaoferować sobą coś więcej niż tylko ładna buzia i portfel wypchany kartami kredytowymi. Czasami bywam straszną hipokrytką...

                Nagle usłyszałam jak ktoś biegnie po schodach, wyjrzałam zza drzwi i zobaczyłam wściekłego Bartrę, który niczym huragan wpada do swojego pokoju i z hukiem zatrzaskuje drzwi. Zdezorientowana przerwałam aktualne zajęcie i zeszłam na dół z myślą, że może Ros wyjaśni mi, co tu się właśnie stało. Przekroczywszy próg salonu, od razu dało się wyczuć napiętą atmosferę. W pomieszczeniu, oprócz blondynki, znajdowali się jeszcze rodzice Marca, którzy bynajmniej nie byli w dobrych humorach. Pani Catalina siedziała na kanapie, ukrywając twarz w dłoniach, a jej mąż pocieszająco gładził ją po plecach. Nawet Rosita wyglądała na przybitą, więc zaczynałam się coraz bardziej denerwować, zwłaszcza, że nie miałam pojęcia co się dzieje. Spojrzałam na dziewczynę, która skinąwszy głową dała mi znak, abym poszła z nią do kuchni.

                - Ros, do cholery, o co chodzi? - usiłowałam mówić szeptem, żeby nie wprowadzać dodatkowego zamieszania, ale nie potrafiłam kontrolować swojego głosu. Czułam jak trzęsą mi się ręce, choć zupełnie nie rozumiałam dlaczego.
                - Marc miał wypadek... samochodowy - wyrzuciła z siebie, spuszczając wzrok na dół.
                - Co?! Ja-jak to? Przecież szedł... widziałam go - byłam w totalnym szoku. Nie mogłam się wysłowić. Co on znowu nawywijał? Niemniej jednak nadal nie rozumiałam... wypadek? Przecież widziałam jak wchodził do swojego pokoju!
                - Spokojnie... Za szybko jechał, wpadł w poślizg przy gwałtownym hamowaniu i uderzył w jakiś słup, nie wiem dokładnie, tyle powiedział mi wujek. Oni sami dowiedzieli się dopiero jak do nich zadzwoniła policja. Chyba nic mu nie jest, przynajmniej on tak twierdzi. Wpadł do domu i jedyne, co zdążyłam zauważyć to parę zadrapań na twarzy... Na szczęście nikomu innemu też nic się nie stało.
                - Boże, Ros... - westchnęłam i opadłam na stojące obok krzesło. - Powiedz mi, dlaczego twój kuzyn jest takim idiotą? - zapytałam zrezygnowana. Nie rozumiem jak można być tak nieodpowiedzialnym człowiekiem? Na litość boską, przecież on nie ma 14 lat, tylko 24, a zachowuje się jak nastolatek!
                - Nie mam pojęcia, wkurza mnie jedynie to, że wszystkie jego wybryki odbijają sie na jego rodzicach. Widziałaś ciocię? Jest załamana, a wujek kompletnie nie wie jak do niego dotrzeć. Oni powinni odpocząć, mieć teraz czas dla siebie, a nie ciągle martwić się o to, co tym razem zrobił ich syn - w oczach blondynki gościła prawdziwa złość i w sumie się jej nie dziwiłam. Każdy rodzic chce dla swojego dziecka jak najlepiej, a Marc nie potrafi tego docenić.

                Naszą rozmowę przerwał Pan Fabio, który chciał zamienić kilka słów z Ros na osobności. Grzecznie przeprosiłam i udałam się z powrotem na piętro. Przechodząc obok drzwi prowadzących do jego pokoju, na chwilę się zatrzymałam i po krótkim namyśle postanowiłam wejść. Marc leżał na łóżku, oczywiście bez koszulki, i podrzucał nad głową piłkę do kosza. Kiedy zdał sobie sprawę z mojej obecności, uniósł na chwilę głowę, a moje oczy momentalnie dostrzegły wszystkie zadrapania na jego twarzy. Wciągnęłam głośno powietrze, na co on prychnął i z powrotem opadł plecami na materac.

                - Co się tak patrzysz, jakbyś ducha zobaczyła - burknął pod nosem, jednak doskonale to usłyszałam. Nie do wiary jakim człowiek może być palantem.
                - Ducha może nie, raczej dupka - piłkarz na chwilę zaprzestał bawić się piłką, jednak nie liczyłam na to, ze moje słowa wywołają u niego jakąkolwiek skruchę i miałam rację. Po chwili znów zaczął podrzucać nadmuchany balon nad głową. W sumie jedno od drugiego za bardzo się nie różniło- w jego przypadku.

                Nie zamykając za sobą drzwi, pobiegłam do kuchni i wyjęłam z zamrażalnika trochę lodu i nożyczki z szuflady. Po drodze nie zauważyłam ani Rosity, ani rodziców Bartry, więc pewnie poszli porozmawiać gdzieś, gdzie będą mieli spokój. Wracając na górę, wstąpiłam do łazienki po apteczkę oraz zmoczony ręcznik i ponownie poszłam do jego pokoju. Czułam jak przesuwa po mnie swoim badawczym wzrokiem, kiedy kładłam rzeczy na szafce obok jego łóżka. Odłożywszy wszystkie rzeczy, odwróciłam się w jego stronę z ręcznikiem w dłoni, a on nadal nie spuścił ze mnie wzroku.

                - Co się tak patrzysz, jakbyś ducha zobaczył? - użyłam przeciwko niemu, jego własnych słów, na co kąciki jego ust minimalnie drgnęły w górę. - Usiądź tutaj - wskazałam palcem na krawędź łóżka. O dziwo Marc posłuchał i bez żadnego zbędnego "ale" wykonał moje polecenie.

                Pochyliłam się nad nim i delikatnie zaczęłam przemywać jego twarz. Rany wcale nie były takie małe. Guz na czole, rozcięcie na łuku brwiowym, podrapane policzki, siniak obok oka... Niemniej jednak, wypadki samochodowe zazwyczaj kończą się dużo gorzej, więc podejrzewam, że i tak miał więcej szczęścia niż rozumu.

                - Gdybym wiedział, że będę miał taką seksowną pielęgniarkę, to częściej miewałbym różne wypadki - wiedziałam, że ten człowiek nie wytrzyma długo bez swoich głupich odzywek. Na jego twarzy zagościł firmowy uśmieszek, a jego ręce spoczęły na moich biodrach i przesuwały się w kierunku, w którym zdecydowanie nie powinny się przesuwać. Uśmiechnęłam się pod nosem i "przypadkiem" za mocno przycisnęłam ręcznik do jednej z jego ran. Marc głośno syknął i zabrał swoje łapy- Ała, dobra, zrozumiałem! Nie dotykam- uniósł ręce w geście kapitulacji, pokazując, że faktycznie dotarło do niego moje ostrzeżenie. 

                - Widzisz, jednak nie jesteś taki głupi - zaśmiałam się i odłożywszy ręcznik, sięgnęłam po plastry i nożyczki. - Szkoda tylko, że przez twoje idiotyczne wybryki cierpią najbliżsi... - dokończyłam opatrywanie i posprzątawszy, podałam mu woreczek z lodem, aby mógł przyłożyć sobie do czoła.
                - Co ty możesz wiedzieć o moim życiu - odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że znów leży na łóżku. W sumie, było mi go trochę szkoda. Widać, że coś go gryzło, ale jest zbyt dumny na to, żeby z kimś porozmawiać o swoich problemach. No cóż, widocznie pieniądze szczęścia również nie zapewniają.
                - Racja. Przecież tacy jak ja, nie zrozumieją takich jak ty - uśmiechnęłam się delikatnie i wyszłam z jego pokoju.



Ten rozdział jakiś krótki i taki... sama nie wiem. Wy ocenicie w komentarzach, mam nadzieję :D
I mam jeszcze coś dla Was.
Zrobiłam zwiastun. Sama, własnoręcznie męczyłam się z jakimiś dziwnymi programami i komputerem. Dobra, może nie tak do końca sama, ale poza momentami, kiedy wszystko psułam, a pewien osobnik naprawiał, to radziłam sobie całkiem nieźle :D
Tak więc zapraszam do obejrzenia i koniecznie napiszcie co o nim sądzicie, bo pierwszy raz w życiu robiłam zwiastun :P


Mam nadzieję, że się podoba :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ


26 komentarzy:

  1. Jestem na czas kochana! :)) Aż jestem z siebie dumna! :D ^^

    Od czego by tu zacząć... Marc miał wypadek?!? O mało na zawał nie umarłam! Faktycznie zachowuje się jak nastolatek! Biedni ci jego rodzice... Moim zdaniem ktoś powinien mocno nim wstrząsnąć i postawić do pionu! (czyt. Sol! :D :3) Robi się coraz ciekawiej kochana! Ta rozmowa z Ros... Skoro nawet ona zauważyła, że piłkarz patrzy znacząco na jej przyjaciółkę, coś to musi oznaczać! Wszakże kobiety są wyczulone na tym punkcie! :)) Spodobało mi się, jak Sol przyłożyła do swojego ciała koszulkę Marca! :)) Zapewne też bym nie omieszkała! :D ^^
    Nie mam się do czego przyczepić kochana, jak zwykle było rewelacyjnie! :)) :**
    A zwiastun świetny! Podziwiam, wiele razy próbowałam i nic... :(( Była w nim Bella! :))

    Pozdrawiam serdecznie, wypatruję kolejnego rozdziału, a Tobie kochana życzę morza weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję i dziękuje ! Cieszę się, że zwiastun się podoba :D Też kilka razy podchodziłam do tego, żeby ogarnąć cały ten proces tworzenia, ale w końcu mi się udało ! Bella jest, bo nie mogłam znaleźć żadnego innego filmiku, z którego mogłabym wyciąć motyw z ciążą xd Przy tym moim całym szukaniu po internecie filmików o ciąży, wyszła całkiem zabawna sytuacja, ale w końcu trafiłam na to, co chciałam :D

      Osobiście, to koszulkę Marca chyba bym zgwał... spakowała do torebki i powiesiła nad łóżkiem xd

      Również pozdrawiam i czekam na nowość u Ciebie ! :*

      Usuń
  2. Zwiastun bardzo fajny. W jakim programie go robiłaś? Fajna relacja między bohaterami chciaż ja lubię ostre sprzeczki i kłótnie. Marc jest okropny dla rodziców...biedacy.. A Ros tak flirtuje z Sergi, że Face Palm xD Mu zależy na niej...

    Zapraszam: wielki-powrot-narnii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten to zawsze musi się w coś w pakować :D Ale widzę,że Maresol coś do niego ciągnie tylko boi się tego,że on ja odrzuci :D
    Zwiastun świetny i jeszcze po nim wygląda jakby ktoś miałby być w ciąży czy to będzie Maresol ?:D
    Świetny rozdział :)
    Czekam na następny weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze widzisz :D I owszem, ktoś będzie w ciąży :) Dziękuję !

      Usuń
  4. Kocham, uwielbiam, ubóstwiam to opowiadanie. Jesteś wielka, świetna historia i Marc taki hmmmm... taki pociągający i niegrzeczny - idealny. Z przyjemnością czytam każdy rozdział i z niecierpliwością czekam na każdy kolejny. Gratuluję Ci, zwiastun jest świetny, ja sama jestem nienajlepsza w tworzeniu takich rzeczy więc rozumiem twoją dumę też byłabym dumna :*
    Pozdrawiam i czekam, czekam ( mam nadzieję, że nie będę musiała czekać długo, dzięki twojemu opowiadaniu mogę się wyluzować nawet w czasie sesji )

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, kocham! *–* Świetny rozdzial! Kocham to opowiadanie i wgl Ciebie! Czy on zawsze musi się w coś w pakować? Taki bad boy z niego, aż grr xd Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życzę weny Kochana! Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział i ogólnie całe opowiadanie. Czekam na więcej, bo już uwielbiam Marca w tym opowiadaniu :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Super opowiadanie :) Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  9. O rany, jestem mega zadowolona z rozdziału! Zacznę od tego, że lubię Ros. Jak i Sol. Obie są strasznie pozytywne :)
    "- Sol? - ciszę przerwał głos Rosity. [...] - Czy Sergi patrzył wczoraj na mnie tak, jak Marc dzisiaj na ciebie? " Tym mnie masz. Jedno zdanie, a tak mnie urzekło, że nawet sobie nie wyobrażasz! :D
    Tak samo rozmowa Marc'a i Sol w jego pokoju. Widać, że oboje mają swoje charakterki i teoretycznie są z innych światów, ale kurczę, po prostu dopełniają się nawzajem, prawda?! :D Ciekawe, co męczy chłopaka. No kurczę, wszystko mnie ciekawi! Dobrze, że nic mu się nie stało w tym wypadku poważnego. Jego ciągle coś odciąga od treningów! Jak nie alkohol, to wypadek!
    Współczuję rodzicom Bartry. Może nie tyle złoszczą się na syna, co po prostu nie wiedzą, jak do niego dotrzeć. Mam nadzieję, że ich stosunki z czasem się jakoś poprawią.
    Jedna drobna uwaga - "15", "14, "24". Cyfry w opowiadaniach zapisujemy słownie. Do tego błędnie zapisujesz dialogi - brak kropki czy dużej litery tam gdzie być powinny. to zaburza ogólną estetykę całego bloga i opowiadania. :) Możesz sobie o tym poczytać w internecie, polecam :)

    Kochana, a na koniec komentarza, morza weny Ci życzę! Żeby rozdział pojawił się jak najszybciej, bo naprawdę nie mogę się doczekać nooo! :*
    Pozdrawiam ciepło, Julss xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje komentarze są niesamowite :D Serio, uwielbiam je czytać xd Wyczuwam w nich taką ekscytację xd
      Sprawa treningów się wyjaśni niedługo :D
      Co do dialogów, to jesteś dokładnie trzecią osobą, która mi to wypomina, ale dobrze, bo może w końcu posłucham xd
      Dziękuję i również pozdrawiam :*

      Usuń
  10. Biedak :( Już sama nie wiem, którego Marca wolę: złego chłopca czy typ miśka :) Czekam na kolejny :* / zaczytana. ps. cudowne opowiadanie, fajnie piszesz, ciekawie opisujesz, uwielbiam je czytać:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten zły chłopiec i misiek to taki pakiet więc będzie trochę tego i trochę tego drugiego :D

      Dziękuję baardzo ! :*

      Usuń
  11. No więc tak... Nadrobiłam zaległości i muszę przyznać, ze jestem pod ogromnym wrażeniem. Dawno już nie wpadłam na opowiadanie, które wciągnęłoby mnie do tego stopnia. Serio. Masz talent, ale to już wiesz. ;) Bardzo podoba mi się ta historia i wręcz nie mogę się doczekać jej kontynuacji, która mam nadzieję, nastąpi szybko. :D Kocham i dodaję do obserwowanych. ;D Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja lubię czytać takie komentarze :D To mnie motywuje bardziej niż cokolwiek innego. Dziękuję ! :*
      Rozdział pojawi się niedługo, bo mam niewielkie zaległości, ale myślę, że szybko się z nimi uporam :D

      Usuń
  12. Zostałaś nominowana do LBA ;)
    http://wposzukiwaniuszczescianaswiecie.blogspot.com/2015/06/libsten-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  13. No i jestem! Z góry przepraszam, że będę u ciebie nadrabiała rozdziały tak trochę „na raty” ale mam masę blogów do czytania i wypadałoby na każdym coś po sobie zostawić xD
    Marc z każdą chwilą coraz bardziej mnie zaskakuje i póki co, to chyba negatywnie :/ najpierw się upił, zamiast iść na trening, a teraz jeszcze wypadek! A w ogóle to Ci powiem, że mnie zaskoczyłaś! Niby spodziewałam się czegoś więcej, na przykład że jego stan jest poważny, albo że komuś zrobił krzywdę i będzie miał kłopoty, ale to też mi się podoba! Jak tak dalej będzie, to chyba będzie musiał pożegnać się z karierą, bo nawet ktoś taki, jak ja wie, że żeby być dobrym w czymkolwiek, to nie wystarczy mieć talent, ale trzeba też ćwiczyć i się starać, bo bez tego nawet najlepsi nie mieli by jakiejś przyszłości. I zastanawiam się, czy musi wydarzyć się jakaś tragedia, żeby Bartra naprawdę to zrozumiał. Bo to jest dopiero przedsmak tego, co rzeczywiście może go spotkać. Ale staram się też go trochę usprawiedliwiać, bo w końcu jest młody, a wiadomo, co pieniądze mogą zrobić z człowiekiem :/
    Pozdrawiam! I obiecuję, że na pewno jeszcze wpadnę, jak znajdę chwilę! :3

    OdpowiedzUsuń