Ankieta po prawej :) ---->
Wyjęłam
z szafy czarną koszulę z ozdobnym kołnierzykiem i czarne, obcisłe rurki. Następnie
otworzyłam szufladę w komodzie i wyjęłam z niej czystą bieliznę. Z rzeczami,
które znajdowały się w mojej ręce, udałam się do łazienki aby wziąć prysznic.
Miałam nadzieję, że to pozwoli mi się trochę rozluźnić . Wszystko robiłam
automatycznie, nawet nad tym nie rozmyślając. Nie miałam na nic siły, byłam
zmęczona wszystkim, co się ostatnio wokół mnie działo. Już nawet nie pamiętam
kiedy ostatni raz udało mi się przespać całą noc.
Dzisiaj
czekała mnie rozmowa o pracę. Nie wiem która to z kolei w przeciągu kilku dni.
Przestałam liczyć. Powoli traciłam nadzieję na to, że kiedykolwiek coś znajdę.
Nie wiem czy to tylko ja mam takiego pecha i trafiam na samych nienormalnych
pracodawców, czy po prostu normalni nie istnieją. Albo dostaję niemoralne
propozycje od jakiś napalonych staruchów, albo kwota w porównaniu do obowiązków
jest tak śmieszna, że nie wiem czy osoba, która to proponuje, nie robi sobie
żartów. Ale nie mogę się poddać. Muszę coś znaleźć i pomóc mojemu tacie. On
jest teraz dla mnie najważniejszy i zrobię dla niego wszystko, nawet jeżeli
oznacza to, że muszę zrezygnować ze swoich marzeń.
Pół
roku temu zmarła moja mama. Miała tętniaka w mózgu, który pękł. Lekarzom nie
udało się nic zrobić. Tata kompletnie się załamał. Często zdarzało mu się
siadać wieczorami ze szklanką alkoholu, co w połączeniu z jego nadciśnieniem
spowodowało, że wylądował w szpitalu z podejrzeniem zawału. Lekarz przepisał mu
tabletki, które są bardzo drogie. W dodatku zabronił mu wykonywania swojego
zawodu- mój tata jest strażakiem- oraz zalecił pobyt w sanatorium, co również
kosztuje. To właśnie dlatego muszę znaleźć pracę. Nie mogę go stracić.
Na
samą myśl o tym, po moim policzku spłynęła samotna łza. Szybko ją starłam i
zamrugałam powiekami, aby powstrzymać kolejne przed wydostaniem się. Już dosyć
nocy przepłakałam z tego powodu, nie mogę być słaba. Muszę być silna dla mojego
taty.
Dopiero
teraz dotarło do mnie, że od kilku minut stoję pod prysznicem, a woda spływa po
moim ciele. Sięgnęłam po truskawkowy żel i nałożyłam go na ciało, po czym
szybko spłukałam. Wyszedłszy z kabiny, owinęłam się ręcznikiem i stanęłam przed
lustrem. Zobaczyłam w nim dziewczynę z długimi, ciemno brązowymi włosami
upiętymi w koka na czubku głowy. Jej niebieskie oczy od dawna nie gościły w
sobie szczęścia, a zwykle opalona twarz, straciła cały swój koloryt.
Spuściłam
głowę na dół i pokręciłam nią na boki. Muszę przestać o tym myśleć, bo zaraz
znowu się rozpłaczę. Otworzyłam szafkę znajdującą się nad moją głową i wyjęłam
z niej potrzebne kosmetyki. Nałożyłam na twarz trochę fluidu, aby zakryć sine
cienie pod oczami, rzęsy pomalowałam mascarą i narysowałam kreski na powiekach.
Włosy rozczesałam i postanowiłam zostawić rozpuszczone. Teraz przynajmniej
wyglądałam jak człowiek. Posmarowałam ciało balsamem i założyłam na siebie
wcześniej przygotowane ubranie. Poćwiczyłam uśmiech przed lustrem, tak żeby nie
wyglądał zbyt sztucznie, bo przecież musiałam zrobić dobre wrażenie.
Wyszłam
z łazienki i spojrzawszy na telefon, zobaczyłam że mam jeszcze ponad pół
godziny do spotkania, czyli w sam raz na to, aby, za pomocą komunikacji miejskiej,
dostać się w umówione miejsce. Wsunęłam stopy w beżowe szpilki i wyjęłam z
szafy torebkę w tym samym kolorze, do której wrzuciłam kosmetyczkę i
telefon. Na nadgarstku zapięłam złoty
zegarek, aby nieco ukryć widniejący tam tatuaż, w razie gdyby miało mi to
utrudnić zdobycie pracy.
Zamykając
drzwi wejściowe na klucz, udałam się na przystanek. Obawiałam się tego, ze dziś
znów nie uda mi się dostać żadnej pracy. Coraz bardziej mnie to wszystko
męczyło, ale musiałam próbować dalej. Tutaj już nie chodziło tylko o mnie, a
przede wszystkim o mojego tatę. Tylko on mi został i nie mogłam pozwolić na to,
żeby coś mu się stało.
Do
restauracji dotarłam 10 minut przed czasem, dlatego też zajęłam miejsce w
stoliku przy oknie i zamówiłam sok pomarańczowy. Co chwilę nerwowo zerkałam na
zegarek, kontrolując czas, który dłużył się niemiłosiernie. W końcu w drzwiach
zobaczyłam kobietę i mężczyznę, którzy byli ubrani bardzo elegancko. Nie miałam
pewności, że byli to ludzie, na których akurat czekałam, ale kiedy skierowali
się w stronę mojego stolika, moje wątpliwości zniknęły, za to pojawił się
stres.
Wstałam z krzesła i po chwili
stałam naprzeciwko nich.
-
Witam. Nazywam się Fabio Bartra, a to moja żona Catalina - mężczyzna wyciągnął
dłoń w moją stronę, którą uścisnęłam. Wydawali się bardzo sympatyczni, bo oboje
mieli na twarzach uśmiechy. Co prawda ich nazwisko brzmiało znajomo, ale teraz
nie przypominałam sobie, gdzie mogłam je już usłyszeć.
-
Dzień dobry, Maresol Tabares. Miło mi - również się przedstawiłam, chociaż oni
na pewno znają moje imię, gdyż widzieli moje CV.
Zajęliśmy
miejsca przy stoliku, a kiedy kelner przyniósł zamówienie dla państwa Bartra,
zaczęła się bardzo stresująca rozmowa.
-
Cóż. Może od razu przejdę do konkretów - zaczął mężczyzna, a ja czułam jak moje
serce bije w zdecydowanie za szybkim tempie. - Z pani CV wynika, że ma pani
dopiero 20 lat. Nie ukrywam, że jest pani bardzo młoda. Mimo to postanowiliśmy
z żoną, że damy pani szansę. Najpierw jednak, chcielibyśmy zadać kilka pytań.
-
Um, oczywiście. Postaram się na każdo odpowiedzieć - odparłam starając się, aby
mój głos nie drżał.
-
Dobrze. W takim razie... ma pani jakiekolwiek pojęcie o prowadzeniu domu?
Proszę nie zrozumieć mnie źle, ale zważywszy na wiek... - mężczyzna urwał i
uśmiechnął się miło w moją stronę.
-
Tak. To znaczy, zawsze starałam się pomagać mamie w obowiązkach domowych, a od
kiedy zostaliśmy... - zająknęłam się próbując odgonić od siebie nieprzyjemne
myśli - od kiedy zostaliśmy z tatą sami, to ja zajmuję się wszystkim.
-
Oh, czyli mieszkasz tylko z tatą? - tym razem odezwała się kobieta, a w jej
głosie dało się wyczuć zmartwienie. To zabawne, że obcy ludzie potrafią okazać
więcej współczucia, niż twoja rodzina.
-
T-tak... - nie chciałam wdawać się w takie szczegóły jak to, że mój tata
obecnie przebywa w szpitalu, a później wyjedzie do sanatorium, gdyż mogliby
pomyśleć, ze biorę ich na litość. Widziałam jak posyłają sobie znaczące
spojrzenia.
-
Dobrze. W takim razie pozostaje przedstawienie Ci obowiązków, które należałyby
do ciebie - pani Catalina otworzyła zieloną teczkę, która leżała na rogu
stolika i wyjąwszy z niej kartkę, zaczęła czytać. - Utrzymywanie w należytej
czystości przydzielonych do sprzątania pomieszczeń, zajmowanie się ogrodem oraz
regularne sporządzanie listy artykułów spożywczych, które należy kupić - w
sumie nie brzmiało to tak źle. Uśmiechnęłam się w duchu, mając nadzieję, że
może dzisiaj mi się uda i słuchałam dalszej części moich obowiązków- czy to
pani odpowiada?
-
Myślę, że wszystko jest w porządku - posłałam im delikatny uśmiech, który
odwzajemnili. Poważnie, ci ludzie byli niesamowicie sympatyczni.
-
Dobrze, teraz tylko pozostaje jedna kwestia, która jest chyba kluczowa -
zwrócił się do mnie pan Fabio, a uśmiech momentalnie zszedł z jego twarzy.
-
Bo widzi pani, nie chodzi nam o kogoś do pomocy w naszym domu, tylko w domu
naszego syna - odezwała się kobieta, czym mnie trochę zaskoczyła, bo kim musiał
być ich syn, skoro miał własny dom i właśnie szukali dla niego sprzątaczki?
- Ym, dobrze, nie ma problemu - odparłam nieco
zmieszana, bo nie wiem dlaczego ta informacja miała być tak ważna. Państwo
Bartra posłali sobie zdziwione spojrzenia, ale zaraz po tym przenieśli wzrok z
powrotem na mnie.
-
W takim razie proszę przeczytać umowę i jeżeli nie ma pani żadnych zastrzeżeń,
to proszę podpisać na dole - pani Catalina podała mi długopis i kartkę. Jeszcze
raz przeczytałam wszystko, co tam pisało i wszystko byłoby okej, gdyby nie
fakt, że miałam się tam przeprowadzić.
-
Um, przepraszam, ale czy zamieszkanie w domu państwa syna jest konieczne? -
zapytałam zdziwiona i lekko speszona.
-
Tak. Domem zajmuje się jeszcze Rosita, która jest kucharką i również tam
mieszka. Oczywiście na weekendy może pani wracać do domu, jednak zależałoby nam
na tym, aby w dni robocze przebywała pani w domu naszego syna.
Nie
ukrywam, że ta opcja była dla mnie dość krępująca, bo miałabym mieszkać w domu
zupełnie obcego mężczyzny, ale ja naprawdę potrzebowałam pracy. Na szybko
przeanalizowałam wszystkie za i przeciw, ale doszłam do wniosku, że szybko mogę
nie znaleźć drugiej tak korzystnej oferty. Poza tym, zawsze mogę zrezygnować.
-
Dobrze - odparłam i złożyłam podpis na dole kartki.
"W
końcu mi się udało" - pomyślałam i uśmiechnęłam się w duchu. Teraz
wszystko powinno się ułożyć, zważywszy na kwotę, którą zaoferowali moi
pracodawcy. Z pewnością wystarczy ona na leki, opłacenie pobytu w sanatorium i
jeszcze zostanie na moje wydatki.
Państwo
Bartra pożegnali się ze mną i podali mi kartkę z adresem, pod który mam jutro
przyjechać. Podziękowałam im za wszystko i dopiwszy sok, również udałam się w
stronę domu. W końcu czułam spokój, którego tak bardzo pragnęłam. Ta praca
rozwiąże praktycznie wszystkie moje problemy i przede wszystkim pomoże mojemu
tacie. Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają. Może i faktycznie, ale bez nich
życie jest praktycznie niemożliwe.
Przez
całą drogę powrotną zastanawiałam gdzie
mogłam usłyszeć już to nazwisko. W sumie państwo Bartra wyglądali na bardzo zamożnych
ludzi, więc może przeczytałam o nich coś w lokalnej gazecie, albo przewinęli
się gdzieś w internecie? Nie ukrywam, ze bardzo mnie to pytanie nurtowało, a
jednocześnie stresowałam się tą całą "przeprowadzką". Mam nadzieję,
że ich syn będzie równie sympatyczny jak jego rodzice.
Do
domu dotarłam parę minut po 15. Przebrałam się w krótkie dresowe spodenki i
bluzkę, która była na mnie o kilka rozmiarów za duża. Włosy związałam w koka na
czubku głowy i zmyłam makijaż. Zeszłam do kuchni i odgrzałam sobie wczorajszy
obiad. Nie lubiłam mieszkać sama, bo dom wydawał mi się strasznie pusty.
Zdecydowanie wolałam jak tata był ze mną. Na samą myśl o nim, moja twarz znów
spochmurniała.
Wzięłam
z blatu talerz z jedzeniem i poszłam do salonu. Włączyłam telewizor i akurat
trafiłam na "Dextera". Uwielbiam ten serial, chociaż czasami to, co
się w nim dzieje skutecznie utrudnia mi zasypianie. Niestety na dzisiejszym
odcinku kompletnie nie mogłam się skupić. Stresowałam się jutrzejszym dniem i
tym, jak to wszystko będzie wyglądać. W mojej głowie powstawało milion
scenariuszy. Jedne lepsze, drugie wręcz przeciwnie, ale jak powiedziałam A,
muszę powiedzieć B.
Kiedy
mój talerz był już pusty, odniosłam go
do zlewu i poszłam do swojego pokoju po laptopa. Sprawdziłam facebooka, ale poza
milionami "selfie" wrzucanymi przez niedorozwiniętych ludzi, nie było
tam nic ciekawego. Już miałam odkładać go na biurko, ale wtedy wpadło mi do
głowy, aby wpisać to nazwisko w Google. Szybko wystukałam słowo
"Bartra" na klawiaturze i to, co tam zobaczyłam przerosło moje
najśmielsze oczekiwania.
Marc Bartra
Aregall – hiszpański piłkarz grający na pozycji środkowego obrońcy w
hiszpańskim klubie FC Barcelona.
Dopiero
teraz przypomniałam sobie gdzie już widziałam to nazwisko. Zdjęcia tego
chłopaka przewijają się średnio dwa razy dziennie na różnych portalach
plotkarskich, informując o jego coraz to głupszych wybrykach.
Boże,
w co ja się wpakowałam?
________________________________________
*dla tych, którzy się nie domyślają- nie chodzi mi o bajkę animowaną "Dexter", tylko o serial, w którym główny bohater jest seryjnym mordercą :)
Heej, tak jak obiecałam, rozdział pierwszy już jest. Może i mało się dzieje, no i przede wszystkim nie ma Bartry, ale obiecuję, że w następnym już nadrobię ten brak !Na początku chciałam Was serdecznie powitać na moim kolejnym blogu, który mam nadzieje doprowadzę do końca.Nie przewiduje tutaj wielu rozdziałów, myślę że max. 10, no ale jak wiadomo, zależy to od tego, co wpadnie mi do głowy.Rodziały nie będę pojawiały się zbyt często. Gotowe są 4. Teraz dodaje pierwszy, więc drugi pojawi się wtedy, kiedy napiszę kolejny do przodu.Przede mną jeszcze jeden egzamin ustny, a później będę mogła już w spokoju zabrać się za pisanie.Jeżeli macie jakiekolwiek uwagi czy propozycje, to śmiało. Chętnie wysłucham każdego z osobna ;)Jeżeli ktoś chce się zareklamować, to zapraszam do SPAMu. Jeżeli zostawisz też komentarz z opinią o moim blogu, pod rozdziałem, prawdopodobieństwo, że Cię odwiedzę będzie większe ;)Tradycyjnie też, baardzo proszę o komentarze. Nie muszą być wyszukane czy niewiadomo jak długie. bardzo zależy mi na Waszych opiniach :*No i na koniec, szablon jest już zamówiony, jednak nie wiem czy zamówienie zostanie przyjęte. W każdym bądź razie, zamawiam u dziewczyny, która wykonywała dla mnie już dwa szablony, więc mam nadzieję, że i tym razem się uda :)
Wspaniały rozdział! <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny ;*
zapowiada się ciekawie :>
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak rozwinie się znajomość Marca i Maresol.
Czekam na następny.
Pozdrawiam i weny życzę.
No w końcu :D
OdpowiedzUsuńGdzieś w tym całym poprawianiu ocen, uspokajania mojej siostry (że matura wcale nie jest najważniejszym testem w jej życiu) i głaskaniu jej po głowie (i mówienia że kocham ją nawet jako debila), poszukiwaniu weny na dokończenie bloga i rozpoczęcie nowego, czekaniu na 'summer baby' Czesia- zobaczyłam że tu coś jest :3
Ojej, jakże wielkie było moje ucieszenie!
No pięknie, pięknie, pięknie. Dobrze wiesz co myślę o twoim stylu (boże, kocham jo. kocham te dziewczyne). Ale aktualnie czekam na Marca. Daj mi go. Dużo. Teraz. Pieniądze nie grają roli :D
Czekam na następny :3
Buziaki :* ♥
Boże, z tej całej radości zrobiłam nawet błędy w odmianie xd
UsuńBędzie Bartra w 2! I to będzie go dużo i będzie baaardzo fajny :D Najchętniej to bym już dodała drugi rozdział, bo to chyba mój ulubiony, aleee no nie xd Potrzymam Was w niepewności. Nooo chyba, że liczba komentarzy mnie zmotywuje :D
UsuńHej ;) dzięki za info
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że my powoli razem z Julią również wracamy na bloga para-siempre-fcb więc u nas również pojawi się nowy rozdział po dłuuugiej przerwie, jednak nie o tym ;D
Zapamiętanie pisowni imienia głównej bohaterki nie jest dla mnie łatwe bo to rzadko spotykane imie ale ładne. Pozwól, że bede mówić o niej M. ;D
Takze tego,
to bardzo szlachetne z jej strony, że tak dba o tate i nie dziwie sie że skoro straciła matkę to nie moze sobie pozwolic na jego utrate. Dobrze ze znalezli sie dobrzy ludzie ktorzy zaoferowali jej prace. No i coz, u jakiej osoby. Co prawda nie piszcze na imie Bartra ale wiem ze na pewno bardzo fajnie wykreujesz tą postać i bedziemy sie tu wszystkie ekscytowac nastepnymi rozdzialami. xD
Serdecznie zapraszam do siebie, nowy rozdzial na pewno pojawi sie niedlugo a razem z nim mnostwo niespodzianek w zyciu Julii Gerards i Lii.
Pozdrawiam :D
Przeczytałam pierwszy rozdział i jestem całkiem pozytywnie zaskoczona. Widać, że główna bohaterka (nawiasem mówiąc ma piękne imię! Gdzieś je już słyszałam) bardzo troszczy się o swojego tatę i zrobi wszystko, żeby go wesprzeć. Zaskoczyło mnie to, że tak szybko udało jej się zdobyć tę pracę, ale gdy poinformowali ją, że szukają pomocy domowej dla SYNA, od razu pomyślałam "oho, zawsze jest jakiś haczyk". No nic, nie mogę się doczekać Bartra, jak go pokażesz i jaka połączy ich relacja - bo jakaś na pewno! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny w pisaniu dalszych rozdziałów. Zmartwiło mnie tylko, że planujesz ich około 10 :/
Julss z http://xtruehappiness.blogspot.com/
P.S. Polecam wyjustować tekst, bo znacznie wygodniej się to czyta i lepiej wygląda, a poza tym rób odstępy pomiędzy "-" a słowami w dialogach: "-Cóż. Może od razu przejdę do konkretów- zaczął mężczyzna, a ja czułam jak moje serce bije w zdecydowanie za szybkim tempie- (...)" :)
Hej :) proszę cię dodawaj jak najszybciej ten 2 rozdział ! Strasznie podoba mi się ten 1 rozdział , więc nie powstrzymuj dłużej mojej ciekawości ! :* Może byś dodała jeszcze dziś ? Albo może jutro ? Ja zamiast się uczyć czytam blogi xD Czytając początek nie spodxiewalabym się , że będzie ona pracować w domu ich syna , nie mogę się doczekać konfrontacji tych dwojga , wogóle jestem ciekawa jak będzie im się razem mieszkało :) Dodawaj szybko :*
OdpowiedzUsuńBardzo przykra sytuacja z mamą...Dobrze, że dziewczyna stara się znaleźć pracę i wie, że Tata jest teraz najważniejszy dla niej. Praca strażaka...to bardzo niebezpieczna praca, dlatego trochę jestem zaskoczona, że mężczyzna miał nadciśnienie i mógł wykonywać tę pracę. Uważaj na formę w jakiej zaczynasz zdanie - raz pisałaś, że kobieta zwracała się na 'Ty', a za chwilę per pani. Warto zwrócić na to uwagę. Jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja z piłkarzem..coś się święci. Pytanie tylko co..?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://liniezycia.blogspot.com/
http://zakochanawwenecji.blogspot.com/
http://niemajakczasucieka.blogspot.com/
Kurde dziewczyna jest dzielna! Szuka pracy żeby utrzymać siebie i chorego ojca na dodatek jakoś daje sobie radę po śmierci matki.
OdpowiedzUsuńNoo pomoc domowa to nie szczyt marzeń,ale żadna praca nie hańbi aa na dodatek u sławnej osoby :D
Najlepszy tekst "Sprawdziłam facebooka, ale poza milionami "selfie" wrzucanymi przez niedorozwiniętych ludzi" tak jak bym widziała swojego fb :D
Idę czytać kolejny rozdział :)
No to jestem. Od razu mówię, że piłka to nie mój konik, więc nie będę patrzyła na to z perspektywy fanki, tylko pod kątem samej fabuły, oryginalności opowiadania itp. Sama rozumiesz :)
OdpowiedzUsuńZwróciłam uwagę na dość oryginalne imiona bohaterów, co mi się podoba. Pewnie będzie mi trudniej je zapamiętać, ale to dobrze, że nie są jakieś standardowe.
No i podoba mi się też to, że główna bohaterka opiekuje się ojcem i historia ze stratą matki (współczuje jej, ale chodzi mi o oryginalność. Myślałam, że może sama jest samotną matką i ta osoba, która jej została, to dziecko). Jest silną kobietą i podoba mi się to. Ktoś inny pewne załamał by się na jej miejscu, a ona dzielnie idzie do przodu. Plus za to :)
Lecę dalej. Nie wiem, ile uda mi się przeczytać, ale chciała bym jak najwięcej, dlatego moje komentarze mogą być krótkie.
"zajęłam miejsce w stoliku" - przy zamiast w
OdpowiedzUsuńFabio i Catalina - Hiszpanii? Mają takie hiszpańskie imiona... kocham Hiszpanie, więc podoba mi się i to bardzo.
Tak, pieniądze szczęścia nie dają, ale mogą szczęściu pomóc, albo stres odegnać, było nawet w piosence zespołu Łez "Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają, jedynie czasami złudzenie wolności. Ludzi można kupić, jak zwykle przedmioty, lecz nigdy nie kupisz miłości" (dziwne, że to pamiętam, bo słuchałam przed laty, ale niesie ten fragment piosenki jakąś prawdę, zgadzasz się?).
Liczebniki słownie.
"jak się powiedziało a, to trzeba powiedzieć b". Ja ostatnio spotkałam się z "jak powiedziałaś a, to trzeba wypowiedzieć całe abecadło" xD
W co się wpakowała? Przecież ona nie ma niańczyć żadnego pustego gwiazdora, a zajmować się jego domem. On ją najmniej powinien obchodzić, zwłaszcza, że zatrudnili ją jego rodzice, a nie on. W sumie to dziwne, że akurat oni, a nie on się zajęli zatrudnieniem sprzątaczki, czy też gosposi.
Ciekawa też jestem na co choruje jej ojciec i jakie to leki są bardzo kosztowne, oraz za co obecnie żyją skoro ona nie ma pracy. Ja wiem, że to takie szczegóły, ale nadałyby całości taki realny wymiar.
Co jeszcze co jeszcze? A... czytała prolog, ale wybacz, że tam nie skomentowałam, ale od razu przeszłam do pierwszego rozdziału. Po prologu myślałam, że jej pozostało dziecko, które musi utrzymać, więc bardzo zaskoczyłaś mnie tym, że jednak chodzi o ojca. Zaskoczyłaś jednak pozytywnie, bo dzięki temu nie było przewidywalne ;-)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
http://takamilosc.blogspot.com/